Teatr
Imieniny obchodzą:  













Śluby panieńskie

Recenzja

 „Śluby panieńskie” Aleksandra Fredry w Teatrze Narodowym w Warszawie.

W inscenizacji brało udział ośmiu aktorów, z których troje często widywałem w telewizji. Pani Dobrójska - Gabriela Kownacka

Aniela - Patrycja Soliman

Klara - Kamilla Baar

Radost - Jan Englert

Gustaw - Marcin Hycnar

Albin – Grzegorz Małecki

Jan - Czesław Lasota

Doskonała obsada nie zawiodła oczekiwań widzów. Rewelacyjna była moim zdaniem kreacja Gustawa. Beznadziejnie zakochanego młodzieńca, który w rozbrajający sposób okazywał swoją miłość. Chyba najciekawiej zagrana postać. Oczywiście aktorzy starszego pokolenia dali popis aktorstwa najwyższych lotów.  Z resztą co tu gadać – wszyscy byli świetni.

Sztuka rozpoczęła się wstępnym monologiem, po którym pojawiły się na scenie główne postacie. Przewodnim tematem dramatu, było składanie obietnic, przyrzeczeń przez młode panny, że nikt i nigdy nie połączy ich węzłem małżeńskim, z żadnym mężczyzną. Występujące bohaterki  przytaczały   piękne   słowa,   argumentacji  swojej  decyzji  o zaniechaniu zamążpójścia, ale zakończenie sztuki stało się bardzo optymistyczne i zwyciężyła miłość, na przekór usilnym próbom jej zagłuszania.

Ogólnie moje wrażenia z przedstawienia reżyserowanego przez samego Jana Englerta  są bardzo pozytywne, podobała mi się szczególnie charakteryzacja aktorów oraz dowcipny język znakomitego komedio-dramaturga Aleksandra Fredry. Większość moich koleżanek, kolegów  podzielało   moje    odczucia    i    byli    bardzo   zadowoleni  z możliwości uczestnictwa, w oglądaniu tego komicznego spektaklu. Sądzę, że każdy powinien zajrzeć do Teatru Narodowego, aby obejrzeć „Śluby panieńskie”. Scena teatralna daje większe możliwości zrozumienia sztuki, bez przymusu czytania. A poza tym – naprawę warto. Serdecznie polecam.

 

Adrian Dębek

 

Sprawozdanie

W niedzielę 13 kwietnia byłam z klasą w Teatrze Narodowym na sztuce Aleksandra Fredry „Śluby Panieńskie”.  Spektakl wyreżyserował  Jan Englert. W sztuce grali aktorzy  starszego i młodego pokolenia: Gabriela Kownacka (znana od lat aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna – ostatnio oglądam ją w polsatowskiej „Rodzinie zastępczej”) jako Pani Dobrójska, Patrycja Soliman- Aniela (grała jedną z głównych ról w „Da Vinci” Juliusza Machulskiego) jako Kamila Baar- Klara, Jan Englert  (jeden  z najwybitniejszych obecnie polskich aktorów) jako Radost oraz Grzegorz Małecki jako Albin, Czesław Lasota (gościnnie) jako Jan, Anna Gryszkówna, Dorota Rubin (gościnnie).

Jest  to  komedia   przedstawiająca  historię  dwóch  panienek   z dobrych domów -  Anieli i Klary,  które postanawiają już nigdy nie wyjść za mąż i dręczyć mężczyzn swoją obojętnością (stąd tytuł utworu). Klara do razu odrzuca zakochanego Albina. Również Aniela jest obojętna na  zaloty  Gustawa,  który  z  początku  nie  mógł  uwierzyć  w przysięgi dziewcząt. W końcu wymyśla on intrygę w celu zdobycia ukochanej i pomocy płaczącemu z rozpaczy Albinowi. Aktorzy dobrze zagrali swoje role. Ich gra mi się podobała – najbardziej Jan Englert, który stworzył świetną postać komediową.

Najbardziej podała mi się postać Klary, młodej dziewczyny która igrała z miłością Albina. Ignorowała i kpiła ze swojego adoratora.  Była zbuntowana, sama  chciała  decydować  o  swoim  losie.  Złośliwa  i ironiczna, często korzystała ze swej najlepszej broni ciętego języka, samodzielna i niezależna.

Najmniej podobała mi się postać Anieli. Aniela to uosobienie wszystkich pozytywnych cech kobiecych.  Jest  poważna  i  delikatna.  O życiu ma jedynie książkową wiedzę. Dopiero biorąc udział w intrydze dojrzewa do prawdziwego uczucia.  Jest zdominowana przez przyjaciółkę, praktycznie nie ma swojego zdania. Aniela to zupełne przeciwieństwo Klary.             

Po obejrzeniu tej sztuki mam mieszane uczucia. Z jednej strony zaciekawiła mnie jako fragmentaryczny obraz epoki, która już przeminęła. Z drugiej strony taki sposób przedstawienia uczuć czy też igrania nimi, jest mi tak samo daleki jak czasy, w których to się dzieje. No cóż – każdy czas ma swoje spojrzenie na miłość.

Uważam jednak, że warto było obejrzeć tę sztukę, gdyż jest ona jednym z kanonów sztuki narodowej.

 

Katarzyna Kozon

 

Mało brakowało i byśmy się spóźnili.

 

Nasi chłopcy doskonale komponują się z wystrojem teatralnym.

 

Dziewczyny też chcą im dorównać.

 a







Autorzy: Kamil Każuch, Bartłomiej Osytek, Piotr Pańczyk.