Książę na białym koniu
 
Imieniny obchodzą:  

     

 

„Książę na białym koniu”

 

Ten poranek niczym nie różnił się od innych. Jak zwykle Tosia z rana szła po wodę. Na swoich barkach trzymała jakże ciężkie dwa kubły. I jak zawsze podjechał do niej czerwony samochód marki BMW.
- Może pomóc? Ha ha! – śmiał się chłopak siedzący na przednim siedzeniu pasażera.
- Ta… Chcesz się napić? – drwił następny.

Dziewczyna nauczyła się nie zwracać uwagi na takich oprychów. Była ciągle ośmieszana wśród swoich rówieśników. Nie nosiła markowych ciuchów. Często przyodziewała sprany sweterek i powycierane, zacerowane jeansy.

Antosię wychowywał jej ojczym. Matka małej zmarła, gdy miała 9 lat. Życie straciło dla niej sens. Czynności, które zazwyczaj sprawiały jej radość i przyjemność, przestały istnieć. Na dobre zamknęła się w sobie, a na innych ludzi przestała zupełnie zwracać uwagę.

Tym razem zmieniło się coś w jej szarym, ciężkim życiu. Idąc drogą, słuchając drwin, dojrzała chłopca, który szedł w jej stronę pewnym, szybkim tempem. Gdy przechodził obok Tosi, usłyszał wszystkie okropne słowa płynące z ust trzech oprychów.

- Poczekaj chwilę… - powiedział delikatnym głosem do dziewczyny. – Ej ty! Chodź tu! Do ciebie mówię! – wskazał na chłopaka siedzącego za kierownicą. – Wyłaź!
Kierowca wyszedł.
- Co chcesz koleś?
- Odczep się od tej dziewczyny… - uśmiechnął się.
- Bo?
- Bo pożałujesz…
- Haha… - chłopak zaśmiał się i uderzył obrońcę Tosi w twarz.

Tomek, bo tak nazywał się ten śmiałek, złapał się za miejsce, w które uderzył go wandal i odkręcając się, szybkim ruchem ręki połamał nos oprawcy. Chłopcy przyglądający się tej sytuacji z samochodu, nie czekając długo, wysiedli. Jeden z nich obezwładnił bohatera, a drugi kopnął go z całej siły w brzuch. Wybawca zajęczał w z bólu.

- Nie! – krzyknęła Tosia.
- Zamknij się! – uciszył ją jeden z oprychów.
- Ktoś jedzie! Zwiewamy!
Łobuzy się szybko
rozbiegli się. Antosia uklękła przy Tomku.
- Nic ci nie jest? Proszę odezwij się… - gorączkowała się.
- Nie, nic… Tylko trochę mi głupio… Ale lepiej powiedz czy wszystko z Tobą w porządku? – w uśmiechu wykrzywił twarz.
- Tak… Dziękuję… Jesteś, jesteś… - szukała słowa określającego chłopca.
- Jestem Tomek. Właśnie się sprowadziłem. A ty? – powiedział serdecznie.
- A ja… Yyy… - wahała się.
- Co jest, nie wiesz jak się nazywasz? – zaśmiał się.
- Ja... no wiem, wiem. Ale… Hmm… Mam na imię Tosia.
- Miło mi Tosiu. To jak, może pomogę ci z tymi wiadrami, co?
- Wiadra! O nie! Tatuś będzie zły… - zdenerwowała się.
- Zdążymy, nie martw się… - uspokajał Tomek.
Chłopiec dzielnie pomógł dziewczynie, przy okazji odprowadził ją do domu.
- Hm… Ja muszę już chyba… - zaczęła Antosia.
- Tak wiem… Ale zanim pójdziesz, daj mi chociaż swój numer telefonu… - poprosił Tomek.
- Nie mam telefonu… - powiedziała, po czym znikła za drzwiami.
- Co za dziewczyna, oj! Co za dziewczyna! – rozmyślał chłopiec.

Próżno następnego dnia szukał jej na tej samej drodze. Dopiero kolejnego dnia sytuacja powtórzyła się. Zaczął myśleć, że piękna dziewczyna o lazurowych oczach i ciemnych włosach była tylko złudzeniem.

Wrócił do swych codziennych zajęć. Ćwiczył konno. Bardzo lubił spędzać czas aktywnie, wieczory poświęcał bilardowi, prawie każdego dnia rozgrywał kilka partyjek z tatą. Weekendy spędzał na wsi, bardzo lubił zwierzaki. W ten sposób minęły wakacje. Zaczął uczęszczać do szkoły, jednak nikt nie znał Antoniny, która miałaby piękne oczy i pachnące włosy. We wrześniu rozpoczął się turniej jeździecki. Zawody były bardzo ważne dla chłopca. Tomek dosiadł śnieżnobiałego konia. W wielkim skupieniu oglądał przejazdy swoich przeciwników. Był pod wrażeniem klasy, jaką prezentowali. Spojrzał z dumą na tor i ruszył. Pierwszą przeszkodę przeskoczył bezbłędnie, następną tak samo. Na trzeciej jednak wyłamał się i upadł dość nieszczęśliwie. Podnosząc się, ujrzał za płotem dziewczynę. Nastolatka ta była znacznie wyższa i znacznie piękniejsza od tamtej, którą widział ostatni raz przed domem. Uśmiechnęła się w jego kierunku. Dwóch lekarzy podbiegło do jeźdźca, jednak ten odepchnął ich i poszedł w stronę zielonookiej dziewczynki.
- No, no… po prostu książę na białym koniu – uśmiechnęła się szczerze Tosia.
Tomek nie odpowiedział. Pocałował tylko swoją ukochaną…

 

Cezary Smardzewskii


Autorzy: Kamil Każuch, Bartłomiej Osytek, Piotr Pańczyk.